Uwaga! Duchy!!!

Lipiec był dla nas naprawdę pracowity. Marzymy o porządnym urlopie, a Wy?

Lipiec był dla nas naprawdę pracowity. Marzymy o porządnym urlopie, a Wy?  Nasze domowe Szwendacze i Najrzydziury są już od tygodni spakowane do wyjazdu. Hola! – mówimy – Jeszcze trochę, trzeba przecież dopilnować smoków w drukarni! Ale one jakby były głuche. Tylko chodzą i węszą, przebierają nogami i głośno wzdychają.

Najrzydziurom urosły nochale (mają kształt latarki) – to oznaka, że brakuje im przygód, a bez przygód robią się blade i na kolanach wyrastają im brzydkie pypcie. Jednym słowem – najwyższa pora by ruszyć w podróż! Pandemia i siedzenie w domu nas wykończyły. Chcemy wreszcie w teren! Powąchać niezmierzone lasy, stare kościoły i ponure zamczyska, najlepiej z duchami.

Hodujemy duchy

A właśnie, a propos duchów. Hodujemy w domu trochę duchów, które przywiozły Szwendacze z poprzednich wakacji (przemyciły je bez naszej wiedzy). Nie rozumiemy jak to się dzieje, ale te duchy mieszkają jednocześnie w swoim zamku na drugim końcu Polski i w naszej szafie… No bo trzeba było im oddać jakąś przestrzeń do mieszkania, nie będą biedulki gniotły się w walizce.

I tak oto pomieszkują z nami:

Czarny pies z Ogrodzieńca.

Nawet nie wiecie jak głośno i przerażająco może brzęczeć łańcuch! A że Kminki mają bardzo wrażliwe uszka – musieliśmy szybko oswobodzić psa z tego żelastwa. To ponoć sam kasztelan krakowski Stanisław Warszycki, który zamurował własną żonę w ścianie zamku i teraz pokutuje za grzechy. My w to trochę nie wierzymy, bo nasz piesek jest taki milusi… No ale jak to duch, w dzień chrapie, w nocy szaleje.

Hrabina z zamku w Bobolicach (Jura krakowsko-Częstochowska).

W swoim zamku tylko jęczy i wyje, ale u nas turla się ze śmiechu i wcina czekoladę, aż jej się uszy trzęsą (widzieliście kiedyś ducha z uszami???). No i od tej czekolady nie jest już biała tylko beżowa!

 

Kunegunda z Zamku Chojnik (Dolny Śląsk).

Też jęczy, bo straciła ukochanego, ale za życia była bardzo wybredna. Kazała rycerzom jeździć konno w pełnej zbroi po stromych zboczach wokół zamku. Większość z nich – z jej kaprysu – runęła w przepaść. Teraz chodzi i szlocha, ale odkąd kupiliśmy jej pluszowego misia jest dużo lepiej. Hoduje u nas na balkonie pomidory, to jej pasja.

 

Diabeł Boruta z okolic Łęczycy.

Był Diabłem i prowadził diabelskie życie dopóki się nie zakochał. Dziewczyna kazała mu naznosić kamieni, by zbudować karczmę, ale najwyraźniej zrobiła mu psikusa! Zamiast karczmy powstał kościół w Tumie. Boruta tak się wściekł, że próbował zwalić kościół (do dziś są tam ślady jego łap!). Diabeł Boruta ma kopyta i strasznie tupie… Kupiliśmy mu kapcie, ale niewiele pomaga. No cóż, przyzwyczailiśmy się.

A czy Wy macie jakieś domowe duchy? Jeśli tak, koniecznie o ich napiszcie na naszym Fejsbukowym profilu! Zrobimy tam prawdziwą kolekcję Duchów Domowych!
https://www.facebook.com/SzwendaczeCom

Nasze Szwendacze bardzo się ucieszą!

Czytaj o dalszych przygodach!

Szwendacze boją się smoków

Kto siedzi w szafie? Nie udało nam się namówić naszej Bandy Szwendaczy, Najrzydziur i Kminek, by pojawiła się na kartach przewodnika. „My się wstydzimy!” wrzeszczały Kminki, „Nie wiemy co mamy tam mówić” – dodały Szwendacze, a Najrzydziury już na samą myśl o wyjściu...

Nie znaleziono żadnych wyników

Nie znaleziono szukanej strony. Proszę spróbować innej definicji wyszukiwania lub zlokalizować wpis przy użyciu nawigacji powyżej.